Dobra księgowa to skarb

Beato, na wstępie gratuluję nagrody. Czy ma ona dla Ciebie jakieś szczególne znaczenie?
Ogromne! Szczerze mówiąc, byłam tak zszokowana, że… spadłam w domu ze schodów. (śmiech) Zawód księgowego jest w Polsce bardzo niedoceniany. Biura rachunkowe rzadko zauważa się w rankingach czy konkursach. Ludzie często myślą: „księgowe są nudne, siedzą w dokumentach”. A to zupełnie nieprawda. Nasza praca jest fascynująca i bardzo odpowiedzialna.
W jaki sposób?
Księgowość to nie „wklepywanie” dokumentów. Trzeba znać strukturę firmy, rozumieć przepisy, umieć czytać dokumenty, analizować. Mechaniczne czynności to tylko ułamek pracy. A w Polsce często traktuje się księgowe po macoszemu.
Jak zaczęła się Twoja droga do zawodu?
Pochodzę z małej wsi na Lubelszczyźnie. Nie było dostępu do bibliotek, Internetu, możliwości głębszej edukacji. Do liceum ekonomicznego się nie dostałam, bo nie miałam, jak przygotować się do egzaminu, więc ukończyłam liceum o profilu ogólnorolnym, więc z zawodu jestem też rolnikiem. Ale cały czas marzyłam o ekonomii.
Gdy poznałam mojego obecnego męża, on zobaczył we mnie tę „iskrę”. Dzięki jego wsparciu poszłam na studia – już jako mama trzylatki. Miałam 27 lat, byłam starsza od reszty studentów, bardziej obowiązkowa. Często to ja pomagałam innym w statystyce czy rachunkowości. Studia ukończyłam z wynikiem 4,5, a moją pasją okazała się mikroekonomia. Pracę magisterską pisałam o ewolucji systemu podatkowego po 1990 roku – temat totalnie mnie wciągnął.
Pracowałaś też w urzędzie skarbowym, prawda?
Tak, dwa lata w dziale egzekucji podatkowej. To było jeszcze podczas studiów. Ta praca dała mi ogromne zrozumienie, jak funkcjonuje urząd i że po drugiej stronie też są ludzie.






